środa, 6 sierpnia 2025

"Perfectly Imperfect" - Klaudia Grubba

Jako ogromna fanka hokejówek nie mogłam przejść obojętnie obok kolejnej z nich, tym bardziej że jest to debiutancka powieść polskiej autorki. Jak już po licznych recenzjach możecie się domyśleć, mam do nich słabość, ze względu na to, że łączą wszystko to, co lubię i właśnie te elementy sprawiają, że tak chętnie sięgam po historie osadzone na ludzie, czasem szukając rozrywki, innym razem emocji, ale zawsze licząc na, coś więcej niż tylko przebrnięcie przez historię.




Tytuł: Perfectly Imperfect

Autor: Klaudia Grubba

Data wydania: 24.06.2025

Wydawnictwo: Novae Res

Liczba stron: 326

Moja ocena: 3/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka




W trakcie gry obowiązują zasady. Poza lodowiskiem można je łamać...

Po bolesnym rozstaniu Emma Wilson przyrzeka sobie jedno – żadnych chłopaków, a tym bardziej żadnych hokeistów. Zwłaszcza takich jak Jason Monroe, przystojny kapitan drużyny uniwersytetu, na którym właśnie zaczęła studia. Emma robi wszystko, by trzymać się od niego z daleka, ale los ma wobec niej inne plany. Awaria w akademiku nieoczekiwanie zmusza ją i jej przyjaciółki do zamieszkania z braćmi Monroe. A stąd już prosta droga do upadku… Z każdym dniem mury wznoszone przez Emmę pękają coraz bardziej. Między nią a Jasonem zaczyna kiełkować uczucie, któremu nie sposób się oprzeć. Jednak hokeista nie zdradza jej wszystkiego. Pod maską popularnego sportowca skrywa oblicze chłopaka zmagającego się z trudną przeszłością. Wkrótce bolesne tajemnice staną się realnym zagrożeniem – nie tylko dla ich skomplikowanej relacji, lecz także… życia.


W ostatnim czasie polubiłam również sięganie po debiuty, po to, by obserwować, jak rozwinie się dany autor i zwrócić uwagę na różnice pomiędzy debiutem a kolejnymi historiami. Tym bardziej sięgnięcie po dany tytuł staje się dla mnie oczywistością, gdy łączy hokejowy romans z byciem debiutem.


Niestety nie zawsze wszystko jest tak, jak powinno, tym bardziej, gdy podchodzimy do czegoś z wysokimi oczekiwaniami. W tym przypadku bardzo szybko doznałam rozczarowania. Już pierwsze rozdziały były dziwne w odbiorze, niby nie było w nich nic złego, ale z drugiej strony pozostała gorycz. Pojawiały się usilne próby stworzenia między bohaterami napięcia, które wychodziły sztucznie i niezręcznie, autorka na siłę próbowała doprowadzić do zbliżenia pomiędzy bohaterami i to byle którymi, ważne po prostu, aby to się pojawiło, co odczułam nie jako historię, którą autorka opowiada, a napisaną według punktów do odhaczenia, gdzie kolejność i czas ich był już dawno określony, a to, że jednak nie pasuje to do danej sytuacji, nie miało znaczenia. 


Nie pomagał również styl pisania autorki, bardzo sztywny i sztuczny. Widać, że autorka stara się budować napięcie i emocje, ale wszystko to wypada niespójnie i wymuszenie. Zwłaszcza w scenach konfrontacji lub tych bardziej emocjonalnych, gdzie język powinien nieść ciężar tego, co dzieje się między bohaterami, a zamiast tego robi się drętwo i przesadnie teatralnie. 


W tym wszystkim wciąż miałam nadzieję na dobrą kreację bohaterów. Niestety zamiast postaci, które mają jakieś osobowości, dostajemy zlepek schematów i po raz kolejny trzymanie się ustalonego planu. To nie są bohaterowie, którzy opowiadają swoje historie, a odgrywają rolę, bo tak nakazuje im plan fabularny. W teorii mieli być niedoskonali, ale prawdziwi, w praktyce wypadli sztucznie i bez większego zaangażowania. Nawet wtedy, gdy poruszane były trudniejsze wątki, wszystko działo się zbyt szybko albo zbyt płasko, by mogło wywołać jakiekolwiek emocje. Emma miała być silną, zranioną dziewczyną, która uczy się stawiać granice, jednak zupełnie się tego nie trzyma. Na początku deklaruje, że nie angażuje się w relacje, zwłaszcza z hokeistami, po to, by bez żadnego realnego powodu, parę stron dalej zapomnieć o tym. Co do Jasona, jego “tajemniczość” nie budzi ciekawości. To typowy chłopak z problemami, o których niby wiemy, ale nie mamy szansy ich zrozumieć – bo nie zostają realnie pokazane, tylko wspomniane mimochodem. 


Podsumowując “Perfectly Imperfect” autorstwa Kladia Grubba to historia, która niestety nie spełnia nadziei, jakich w niej pokładałam. Mimo że na pierwszy rzut oka zapowiadała się jak coś, co idealnie trafi w mój gust, to bardzo szybko okazało się, że tak nie będzie. Z żalem stwierdzam, że ta książka nie zapadnie mi w pamięć, nie dlatego, że była zła, ale dlatego, że była nijaka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)