niedziela, 20 marca 2022

"Oświadczyny. Bridgertonowie" – Julia Quinn

Miłość nie zawsze pojawia się od razu. Czasami potrzeba czasu, by przetrawić fakty, na które nie mamy wpływu. Czyż prawdziwą definicją tego uczucia nie jest zaakceptowanie wad drugiej połówki? Wpisanie się w jej rutynę, nauczenie się jej sposobu życia? Przecież pogodzenie się z czyimiś irytującymi nawykami można nazwać prawdziwym wyrzeczeniem, prawda? Skoro tak, trzeba przyznać, że prawdziwa miłość wymaga poświęceń. Ale tam, gdzie prawdziwa miłość, tam i Bridgertonowie.. Po raz kolejny tym razem w piątym tomie, możemy obserwować miłosne rozterki naszych ulubieńców! A to wszystko dzięki niezastąpionej królowej romansów historycznych – Julii Quinn.



Nr recenzji: 571
Tytuł: Oświadczyny. Bridgertonowie.
Autor: Julia Quinn
Data polskiego wydania: 9 lutego, 2022
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Tłumacz: Anna Reszka
Liczba stron: 375
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 10/10





Sir Phillip Crane wiedział, że Eloise Bridgerton jest starą panną, oświadczył się więc, przekonany, że jest nieładna i niewymagająca, za to zdesperowana, by wyjść za mąż. Tylko że… tak wcale nie było. Piękna kobieta, która stanęła na jego progu, z pewnością nie była cicha, a kiedy na moment zamknęła usta, on chciał tylko ją całować…

Eloise Bridgerton nie może wyjść za mężczyznę, którego w życiu na oczy nie widziała. Kiedy jednak zaczęła myśleć, zastanawiać się, zanim się zorientowała, siedziała w wynajętym powozie, w środku nocy, jadąc na spotkanie człowieka, który, jak miała nadzieję, okaże się idealnym kandydatem. Tylko że … on nim nie był. Wymarzony mąż nie miewałby takich nastrojów i niewyszukanych manier, a Phillip, chociaż z pewnością przystojny, był potężny, szorstki i nieokrzesany, całkowicie niepodobny do londyńskich dżentelmenów wcześniej starających się o jej rękę. Ale kiedy się uśmiechnął, kiedy ją pocałował, cały świat po prostu zniknął, a ona nie mogła się oprzeć myśli, że może jednak ten niedoskonały mężczyzna okaże się jej ideałem…


Bycie recenzentką to praca marzeń, jak dostaje się tego rodzaju perełki. Muszę przyznać, że musiałam uzbroić się w nieskończone pokłady cierpliwości, by nie rzucić wszystkich swoich obowiązków i zabrać się za czytanie powyższej pozycji (ciężkie życie licealistki na rozszerzeniu z historii). Tak czy inaczej, w końcu znalazłam chwilę wytchnienia i.. przeczytałam tę książkę w jeden dzień.

Styl pisania Julii Quinn jest naprawdę absorbujący. Powieść napisana jest w sposób raczej łagodny, sielankowy, ale potrafi doprowadzić do palpitacji serca. Osiemnastowieczny klimat i cudownie wykreowani bohaterowie tworzą niezwykłą, urokliwą otoczkę, która już od pierwszej strony zachęca do czytania. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że "Oświadczyny" to jak na razie mój ulubiony tom (a przeczytałam dwa), ze względu na przyspieszone tętno, które cały czas mi towarzyszyło. W porównaniu do "Miłosnych Tajemnic", gdzie głównymi bohaterami byli Colin i Penelopa, jest tu o wiele bardziej.. intensywnie.

Pokochałam relację Eloise i Phillipa Crane'a. Nie mogłam oderwać się od tych chwytających za serce dialogów i ich humorystycznych sprzeczek! (wyobraźcie sobie relację feministki z facetem, który chcę znaleźć żonę, by wychowywała jego dzieci). Mam wrażenie, że postaci spod pióra Quinn nie da się nie pokochać.. No może z wyjątkiem Mariny. Jeśli Bridgertonowie istnieliby naprawdę, oddałabym wszystko, by choć chwilę z nimi porozmawiać.

Jednak ta lekko napisana i przyjemna w odbiorze historia ma w sobie dużo więcej, niż mogłoby się wydawać. Nie mogę wyjść z podziwu, jaki wywarła na mnie autorka wpleceniem w to wszystko mnóstwa wartości. Na przykładzie osiemnastowiecznych, błyskotliwych postaci z poczuciem humoru, który do siebie nie zraża, patrzymy, jak zmagają się z własnymi problemami, które wciąż są aktualne w dwudziestym pierwszym wieku. Motywy poszukiwania prawdziwej miłości, kobiecej siły i zmagania się z codziennymi problemami, w tym również trudy wychowania, sprawiają, że choć akcja toczy się w odległych czasach, tak powieść jest na tyle realistyczna, że mogłabym uwierzyć w istnienie jakiegoś portalu do zmiany świata. Po raz kolejny czułam się, jakby Quinn tchnęła w swoją twórczość życie. Wydarzenia nie były przewidywalne, relacje przerysowane, a skryte w stronach uczucia i emocje doprowadzały do łez. Powieść, podobnie jak fabuła silnie oddziałuje na czytelnika, a profesjonalnie przedstawiony historyczny klimat, dopełnia jeszcze tylko cudownych doznań. Z tak dobrze skonstruowanym światem, ciężko doszukać się jakichkolwiek minusów.

Szczególnie warto też mieć na uwadze wyjątkowe, humorystyczne podejście autorki. Czytając o bliźniętach (dzieciach Phillipa) i ich wybrykach, dosłownie nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Urzekło mnie również to, jak autorka nawiązuje do wszystkich poprzednich tomów. Choć mamy do czynienia z zupełnie nową historią, reszta przebojowego rodzeństwa wciąż się przewija. Więź Bridgertonów jest po prostu nierozerwalna.

Autorka w tym tomie zawarła aż dwa epilogi (bo prawdopodobnie przekonała się jak "wygłodniałych" czytelników pozostawia jej twórczość), ale wciąż chciałabym więcej.. Naprawdę nie mam pojęcia skąd Julia Quinn, czerpie tyle świetnych pomysłów, które nigdy się nie znudzą. Słowo "kocham" przy tej serii to mało powiedziane.

Podsumowując, chyba nie muszę pisać, jak bardzo jestem pod wrażeniem owej historii. Autorka po raz kolejny w przyjemny sposób mnie zaskoczyła, całkowicie przewyższając moje wymagania. Ta słodka, lecz pod pewnymi względami pikantna historia, na długo zapadnie w mojej pamięci.. Przysięgam, że gdy kurier doręczy mi kolejną część, zacznę tańczyć z radości. Swoją drogą, przypominam, że recenzje czwartego tomu pt. "Miłosne Tajemnice" również znajdziecie na tym blogu :)

Wydawnictwu Zysk i S-ka z całego serca dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorce życzę dalszych sukcesów, natomiast czytelników tak jak zawsze proszę o krótki komentarz poniżej! 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)